Dnia 2 sierpnia o godz. 6:00 spod Katedry św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu wyruszyła 36. Piesza Pielgrzymka Wrocławska na Jasną Górę. Pątnicy dzielnie maszerowali do domu swej Matki, by tym trudem podziękować za coś, poprosić, a może nawet przeprosić.

Każdego dnia przeszliśmy ok. 30km. Wyglądało to mniej więcej tak, że wstawaliśmy ok. godziny czwartej rano, by niedługo potem rozstać się z miejscem noclegu i przez cały dzień podążać do kolejnego – i tak aż do Częstochowy. Najpierw ks. przewodnik wprowadzał nas do rozważań danego dnia, a potem rozpoczynaliśmy dzień śpiewając Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP (zdarzyło się modlić przy wschodzie słońca – coś pięknego!). Po krótkiej przerwie, zapełnionej śpiewem piosenek czy pieśni religijnych (które także były modlitwą!), odmawialiśmy Jutrznię. W taki sposób dotarliśmy do pierwszego postoju. Nikt nie był głodny, bowiem podczas odpoczynku mogliśmy zakupić sobie prowiant w specjalnych samochodach, które za nami jeździły, by nas zaopatrzyć w jedzenie i picie. Także polska gościnność nie pozwoliła nam głodować, gdyż ludzie na trasie wystawiali na stołach przed domami stosy kanapek, ciast, owoców, warzyw, wielkie gary z herbatą, kompotem oraz duuuużo wody. Podczas niektórych postojów mogliśmy spożywać także różne zupy i inne ciepłe posiłki – i to wszystko dzięki życzliwości mieszkańców miejscowości, w których odpoczywaliśmy. Drugi etap był takim czasem refleksji, bowiem przez ok. 15 minut trwała cisza, czyli czas na „wejście w siebie”, modlitwę myślną, okazja do wyciszenia się. Po milczeniu rozpoczynała się konferencja, a więc wszyscy zamieniali się w słuch. Każdego dnia rozważaliśmy dwa uczynki miłosierdzia – jeden względem ciała, a drugi względem duszy. Po tym etapie zazwyczaj przeżywaliśmy Eucharystię – centrum dnia. Mieliśmy wtedy możliwość wysłuchania homilii głoszonej przez legendę – inicjatora wrocławskiej pielgrzymki – ks. Stanisława Orzechowskiego, zwanego „Orzechem”. W trakcie trzeciego etapu odmawialiśmy koronkę do Bożego Miłosierdzia. Także wtedy był taki oficjalny (bo wiadomo, że rozmawialiśmy ze sobą dużo częściej) czas na poznanie drugiego człowieka. Na ostatnim etapie były zbierane intencje (wypisane przez nas na karteczkach), w których modliliśmy się wspólnie różańcem. Po tej modlitwie docieraliśmy do miejsca noclegu. Rozbijaliśmy szybko namioty, braliśmy potrzebne nam rzeczy i wyruszaliśmy w poszukiwaniu wody, by móc się umyć. Zależnie od miejscowości ludzie przyjmowali nas bardziej lub mniej chętnie. Im bliżej Częstochowy, tym trudniej było nam znaleźć łazienkę. Często po umyciu się dostawaliśmy od ludzi jakiś posiłek czy chociaż ciepłą herbatę. Trochę z nimi rozmawialiśmy, a przy wyjściu zapewnialiśmy modlitwę. Na koniec dnia wszyscy pielgrzymi spotkali się, aby wspólnie wyśpiewać apel jasnogórski. Po tym zasypialiśmy, by kilka godzin później znów wstać wczesnym rankiem i podążać ku Jasnej Górze.

Wielka była nasza radość, gdy ujrzeliśmy znak „Częstochowa”. Doszliśmy do niej siódmego dnia. Tego dnia wieczorem chętni mogli się wybrać na Apel Jasnogórski właśnie na Jasną Górę, bowiem od miejsca noclegu dojść tam można było w niecałe 40 minut. Dlaczego więc nie zakończyliśmy pielgrzymki tymże Apelem, czyli dzień wcześniej niż to zrobiliśmy? Bo ósmego dnia do centrum miasta szliśmy bardzo okrężną drogą. Ważne było, by iść w dzień, a nie wieczorem, gdy już nikogo nie widać na ulicach oraz aby pokazać się w jak największej części miasta. Tak, aby cała Częstochowa dowiedziała się, że pątnicy z Wrocławia zdołali przejść tyle kilometrów, żeby dojść do domu swej Matki! Ostatecznie pielgrzymkę zakończyliśmy Eucharystią, która z powodu deszczu odbyła się nie na Wałach Jasnogórskich, lecz w Bazylice.

Z naszej parafii na pielgrzymkę wybrało się tylko siedem osób. I to prawie wszystkie debiutowały!  To tylko namiastka tego, jak było naprawdę. Trzeba pójść i przeżyć ten czas osobiście, by móc stwierdzić, czy to coś dla mnie czy też nie. Mi się bardzo podobało i zamierzam za rok pójść po raz drugi. Zachęcam do tego wszystkich. Jeżeli komuś zdrowie nie pozwala na taką przygodę, to jest opcja pielgrzymowania duchowego, czyli omadlania wszystkich, którzy podjęli się tego trudu. Pątnicy w czasie swej wędrówki także nie zapominają o pielgrzymach duchowych. Kolejna taka pielgrzymka dopiero za rok, jednak już dziś na nią zapraszam, by strzelińska siódemka wróciła na trasę. Wcześniej (w sobotę, 15 października) odbędzie się jeszcze epilog tejże wyprawy, tj. Pielgrzymka do Trzebnicy. To jeden dzień z pielgrzymki wrocławskiej, który nie obejmuje noclegu. Mocno zachęcam, aby spróbować swoich sił już jesienią!

Daria Ostrowska